Wpis wyjątkowo nie z dawnej prasy, a z "Dziennika Rozporządzeń Stołecznego Miasta Krakowa" z 1903 roku. W każdym takim zeszycie co miesiąc ogłaszano przedmioty znalezione w Krakowie złożone przez znalazców w Kasie Miejskiej. Poniżej przedstawiam ich wybór, który pokazuje co sto lat temu nosili przy sobie krakowianie.
1) Pugilares, czyli ni mniej ni więcej tylko portfel. Ten pokazany na zdjęciu pochodzi z kolekcji Czartoryskich i jest raczej większy niż obecnie używane (długość dłuższego boku wynosi 16 cm). W takim pugilaresie trzymano banknoty, weksle, kartki zastawnicze, czasem losy loteryjne i notatki.
[źródło] |
2) Tabakierka, jako że tabaka cieszyła się ogromną popularnością jeszcze w XIX i na początku XX wieku, każdy pan musiał taką posiadać. Rodzai było mnóstwo: okrągłe, kwadratowe, z drewna, srebra, kości słoniowej, skóry, mniejsze, większe, malowane, rzeźbione i gładkie. Nawet Mickiewicz w naszej narodowej epopei często wspomina o tabace i tabakierach [fragmenty].
[źródło] |
[źródło] |
3) Zegarek z dewizką, czyli kieszonkowy zegarek na złotym lub srebrnym łańcuszku. Był noszony przez ludzi zamożnych, kupców, przedsiębiorców. Najczęściej łańcuszek przypinano specjalnym guzikiem do butonierki marynarki lub kamizelki, a sam zegarek wkładano do kieszeni tychże. Dopuszczano także przypięcie dewizki do paska i noszenie zegarka w kieszeni spodni.
[źródło] |
4) Cwikier, czyli okulary bez zauszników. Nie jest to jednak to samo co binokle, gdyż binokle opierają się na nosie dzięki nanośnikom (inaczej noskom), a cwikier trzyma się dzięki specjalnie wygiętemu, sprężynowemu mechanizmowi, który dopasowuje się do nosa. Na zdjęciu poniżej cwikier Henryka Siemiradzkiego z połowy XIX wieku.
[źródło] |
5) Lornetka. Dziś mało kto nosi ją przy sobie, szczególnie w mieście, sto lat temu jednak była nieodzownym elementem eleganckiej pani podczas wyjścia do teatru, na operę czy koncert.
[źródło] |
Po lewej stronie fragment z jednej z list przedmiotów znalezionych. Oprócz takich "zwykłych rzeczy" gubiono też nadzwyczaj dużo psów, trochę koni, a nawet gęś, barana i kanarka. Z ciekawszych rzeczy można trafić także na "worek ze sianem", "kalesony, koszulę i chustkę", "parę pończoch" czy szczyt techniki tamtych czasów "latarkę elektryczną". Jeśli nikt nie zgłosił się po zgubę, po upływie roku przedmiot lub zwierzę trafiał do znalazcy (chętnego), a po upływie trzech lat stawał się wyłączną własnością znalazcy lub był sprzedawany alb oddawany na rzecz ubogich. Rzeczy, których nie dało się przechowywać zostawały od razu sprzedawane i tak np. można było odebrać "1 koronę uzyskaną ze sprzedaży licytacyjnej znalezionego 1kg masła".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz