W dniu wczorajszym podczas najwyższego stanu wody, stan
rzeczy w Krakowie był następujący:
Droga prowadząca do rzezalni miejskiej po za wiaduktem kolei
Karola Ludwika, zalaną była w niższej swej części wzdłuż realności p. Wejrosty
i części muru otaczającego ogród szpitalny. Po za nimi zalane były niżej
położone części ogrodu. Dalej już tylko droga do rzezalni prowadząca wznosiła
się po nad wodą, po obu zaś jej stronach wodach sięgała od strony miasta do
wału kolejowego, zaś w przeciwnej strony łączyła się z Wisłą zalawszy pola,
wikla miejskie i mieszkanie oprawcy. Sama rzezalnia wodą oblana przedstawiała
się jak wyspa, tylko jedną drogą rzezalnia jak mostem z Grzegórzkami połączona.
Cały cmentarz żydowski również wodą oblany i przeważnie zalany, następnie
niższa część ulicy Dajwor, pola tak zwanej Majerówki i dopiero folwark miejski
na Dajworze wyżej wzniesiony nie uległ zalaniu, jak i droga po nad Wisłą około
zakładu gazowego od mostu podgórskiego wiodąca. Po drugiej stronie ulicy
Mostowej Wisła zalała część ulicy Podgórskiej, potem oparłszy się o podwyższoną
część pieców do wypalania wapna rozlała się szeroko pod „Kaktusarnią” i Skałką,
zamykając ulicę Skawińską.
Parę domków małych nadbrzeżnych zalanych wyżej okien wodą.
Między Skałką a Rybakami przedstawiała woda jedno koryto aż po ulicę
Stradomską, przewyższyła bowiem wał ochronny i zalała dół materyałów i dawne
koryto Starej Wisły aż po sam dom Towarzystwa Dobroczynności, wszedłszy także
głębokim klinem w ulicę Kolletek, aż do końca muru ogrodu Bernardyńskiego.
Domy od Rybaków ku ulicy Kolletek stały w wodzie, a
mieszkańcom szczególnie jednego domu z licznem gronem dzieci na strychu się
znajdujących dowieziono wodę i żywność łódkami. Na samych Rybakach droga
utrzymywała się prawie równo z wodą, domki zaś niżej położone były na parterze
zalane. Od ulicy Podzamcze Wisła rozlała się w całym ogrodzie p. Gralewskiego i
zajęła większą połowę placu Groble, ulicę nad Wisłą aż po dom p. Leitra, wyżej
położony. Ulica Zwierzyniecka uległa zalaniu aż do realności p. Kwiatkowskiego,
przez wodę z kanału i z Rudawy, która przedostała się uliczką nad Rudawą. Na
Smoleńsku woda sięgała w ogrodach aż do szkoły miejskiej, tylko ulicy
podsypanej zalać nie mogła. Po przeciwnej stronie Rudawy cała ulica
Zwierzyniecka, Wygoda i Błonia przedstawiały jedno morze, z którego sterczały
tylko domy i wały forteczne. Od Smoleńska do ulicy Wolskiej wszystkie ogrody
były pod wodą, aż do pałacu hr. Potulickich. Na Wolskiej ulicy woda zalała i
uliczkę do realności księżny Jabłonowskiej prowadzącej, która prawie cała stała
pod wodą. W ulicy Garncarskiej woda doszła do ulicy Studenckiej, dolna zaś jej
część stała około jednego metra pod wodą. Po za realnością „Wenecya” zwaną,
woda zalała tyły realności Konstantego hr. Reja, fabryki cygar aż po drogę
czarnowiejską, błonia zaś po drogę łobzowską.
Dziś od godziny szóstej rano znów zaczął padać drobny, lecz
gęsty deszcz. Powietrze przejmująco zimne. Od siódmej promienie słońca zdają
się chwilowo przeświecać przez chmury. Na zalanych wodą ulicach głównie straż
ogniowa miejska i ochotnicza niesie pomoc skuteczną przynajmniej dla ratowania
życia mieszkańców. Noc całą kapitanowie straży ochotniczej pp. Fenz, Gajdzic,
Marynowski i lekarz dr. Jodłowski nie opuszczają zagrożonych stanowisk. Czynni
również a znużeni bezsennością i pracą brandmistrze Zagórski, Stępiński, Iłg i
sierżanci Łyżwiński, Świerczyński, Wójcik i Policzkiewicz; za nieustanną a
skuteczną pracę zasługujący na zupełne uznanie.
Naczelnikowi straży p. Eminowiczowi, wraz z radcą miejskim
p. Henrykiem Szwarcem powiodło się wyratować na Wygodzie za domem p.
Herzogowej, podeszłego wieku niewiastę.
Kapitan straży ochotniczej Marynowski, z brandmistrzem
Iglem, płynąc czółnem przez Zwierzyniec, wyratowali tonące dziecko.
Działalność inżynieryi wojskowej na Groblach, jak utrzymują
okoliczni mieszkańcy, ograniczyła się o dbałość o bezpieczeństwo własne,
polegające w okopaniu muru przy zajmowanym przez wojskowość domu i pilnowaniu
na placu Portowym budowlanego materyału. Most przy ulicy Wolskiej na Rudawie
poderwany wodą pochylił się; toż samo i most przy posesyi zwanej Wenecya.
Niesienie pomocy ludności zamieszkującej małe domki na
Zwierzyńcu najwięcej przedstawiało trudności. Niewiasty i dzieci licznie
obsiadłszy dachy domostw, wołają przeraźliwie o pomoc. Kiedy zbliżają się
wskutek rozporządzeń obecnego tutaj i nieustannie czynnego prezydenta miasta
dr. Weigla i dyrektora budownictwa p. Niedziałkowskiego, łodzie ratunkowe ze
strażakami, siedzący na dachach nie chcą z nich zeskakiwać. Energiczni strażacy
oddalają się aby gdzieindziej zagrożonym płynąć z pomocą; wówczas rozdzierają
słuch wołania: „pomocy!”, „ratujcie!”. I znów wracają, perswazyą starając się
nakłonić nieodważnych do opuszczenia stanowisk na dachu – i znów napróżno. A
czas leci i ze wszystkich stron słychać krzyki ludzi, ryk bydła, szum głuchy
fal; a wśród ponurej i chmurnej nocy, światła palące się po domach i latarnie w
rękach ratujących jedynem są oświetleniem, powiększającem grozę straszliwego obrazu.
Całą noc trwało przewożenie mieszkańców na suche miejsce w
ulicach nad brzegiem Wisły położonych.
Naczelnik straży p. Eminowicz wydawał także rozkazy
weteranom należącym do krakowskiego oddziału „Towarzystwa czerwonego krzyża”,
niosącym w miarę sił, skuteczną pomoc mieszkańcom.
Od rana trwające opadanie wylewu, wykazuje wielkie
uszkodzenie w budynkach zalanych wodą. Na wielu domach zarysowały się
pęknięcia. Pomoc ze strony budownictwa i przedsiewzięcie środków zapobiedz
mogących waleniu się domów, są tu niezbędne.
P. Romual Troczyński piekarz, na ręce naczelnika straży p.
Eminowicza, nadesłał dla rozdania głodnym dotkniętym powodzią mieszkańcom 80
kilo chleba, obowiązując się dostarczać tyleż codziennie, aż d chwili zupełnego
ustąpienia wylewu. Nadesłany chleb natychmiast odesłano łodzią do Ludwinowa,
gdzie brandmistrze Zagórski i Iłg rozdali go łaknącej ludności z pośpiechem
godnym pochwały.